Stephen
King jest autorem licznych horrorów. „Cmentarz zwieżąt” jest
jedynym, który do tej pory przeczytałam i raczej nie ostatnim,
chociaż zwierzaki napędziły mi niezłego stracha.
Stephen King to
amerykański pisarz, autor głównie literatury grozy, lecz świetnie
odnajduje się także w fantastyce. Urodził się 21 września 1947
roku w Stanach Zjednoczonych. Będąc małym chłopcem King był
świadkiem tragicznego wypadku – jego przyjaciel wpadł pod pociąg
i zmarł. Stephen swoją przygodę z pisaniem zaczął bardzo
wcześnie, do czego namówiła go matka. Jego pierwszą powieścią
jest „Carrie”, która początkowo miała być krótkim
opowiadaniem. Opowiadała o dziewczynie posiadającą paranormalne
zdolności. Stephen miał problemy z jej ukończeniem, raz w
przypływie złości wyrzucił ją nawet do kosza.
„Cmentarz zwieżąt”
początkowo nosił nazwę „Smętarz dla zwierzaków” (oryginalny
tytuł: „Pet Sematary”). Został wydany w Stanach Zjednoczonych w
1983 roku, zaś polska wersja w roku 1992. Na podstawie książki
powstał również film, w którym Stephen King zagrał rolę
pastora.
Okoliczności powstania
utworu bardzo mnie zaciekawiły. Okazuje się, że podczas pisania
powieści Stephen King przebywał w wynajętym domku w Orrington, w
stanie Maine, a za domkiem autora znajdował się cmentarz
zwierząt...
Louis Creed jest doktorem
z Chicago, który wraz ze swoją żoną Rachel i dwójką dzieci –
Ellie i Gage'm, oraz kotem córki Winstonem Churchillem (w skrócie
Church) wprowadzają się do domu stojącego niedaleko małego
miasteczka – Ludlow. Ich sąsiad, Jud Crandall radzi im, aby
pilnowali swojego kota, gdyż wiele zwierząt zginęło na drodze
obok ich nowego domu. Po pewnym czasie Jud i Louis stają się
przyjaciółmi. Crandall zaprasza rodzinę Louisa na przechadzkę do
lasu. Celem okazuje się mały cmentarz dla zwierząt, gdzie dzieci
pochowały swoich pupili – ofiary ciężarówek. Niedługo potem,
gdy Louis był w pracy, do szpitala trafia Victor Pascow – student
śmiertelnie potrącony przez samochód. Następnej nocy po jego
śmierci nawiedza on Louisa i prowadzi na cmentarz. Pokazuje mu
wiatrołom – chwiejną i luźną blokadę z połamanych drzew i
gałęzi. Przestrzega go, aby nigdy tam nie przychodził. Następnego
ranka Louis budzi się w swoim łóżku przekonany, że to sen, gdy
dostrzega na swoich nogach błoto i kawałki gałęzi...
Niedługo potem ukochany
kot jego córki ginie na drodze. Ellie nie zdaje sobie z tego sprawy,
ponieważ razem z matką i bratem wyjeżdża do dziadków. Louis jest
załamany sytuacją, ale Jud postanawia mu pomóc. Wspólnie idą na
cmentarz zwierząt i przechodzą przez wiatrołom. Kiedy docierają
na miejsce, Jud każe przyjacielowi zakopać kota głęboko pod
ziemią, zakopać, a na grobie ułożyć stos kamieni. Po tym
wszystkim wracają do domu. Następnego dnia po południu kot wraca
do domu.
Błąd ortograficzny w
tytule zrobiony został celowo. Na cmentarzu pochowane były
zwierzaki dzieci, które nie do końca znały zasady ortografii.
Książka napisana
została zrozumiałym językiem. Akcja trzyma w napięciu, można
spodziewać się wszystkiego. Oprócz licznych przyprawiających o
dreszcz opisów zawiera także elementy żartobliwe. Powieść
polecam wszystkim wielbicielom literatury grozy i fanom Stephena
Kinga, którzy jeszcze nie sięgnęli po „Cmentarz zwieżąt”.
Nieprzespane noce i strach przed własnym pupilem gwarantowane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz